Festiwalowe gołębie

Tylko w niedzielę (4.09. o godz. 14.30), raz w roku z Rynku Nowego Miasta do nieba pofruną gołębie od Zbyszka Winiarka dla publiczności i wnuczki Melanii, a o wszystkim opowie przyjaciel Paweł Woźnica, który ukochał sobie te ptaki i wie o nich chyba wszystko.  Wspomnienie o Zbyszku Winiarku, autor  Mariusz Szczygieł „Duży Format”, Gazeta Wyborcza: „Są szczęśliwcy, którzy w jakimś momencie życia znajdują swój cel. Wiedzą po co wstać rano i to im daje napęd.

Cel jest niezależny od krzątactwa, od codziennej bieganiny, od zarabiania  na chleb. Ba, u wielu im ważniejszy cel, tym zazwyczaj mniej chleba. Takim ludziom zazdroszczę, takich podziwiam i takich szukam do swojego dużoformatowego Projektu: Prawda.

Zbigniewa Winiarka poznałem przez przypadek. Kiedy jego cel – też przez przypadek – wyszedł na jaw (często szczęśliwcy z celem nie obnoszą się z nim), zaproponowałem, że napiszę o jego pasji do Duży Format

Było to rok temu. Wczoraj odbył się pogrzeb pana Zbigniewa – człowieka wielkiej pogody ducha i życzliwości. Przy okazji – jak kiedyś wyznał – nałogowego czytelnika mojej rubryki. Nie wyobrażał sobie początku tygodnia bez nowej cudzej prawdy.

Niech tekst o nim, który tu umieszczam, będzie przykładem tego, jakie szczęście spotkało pana Winiarka: namiętność.

– Panie Mariuszu, ja ich nie mogę zapomnieć?

– A chwileczkę! Tylko zapiszę: był pan dyrektorem Antyradia, a teraz jest pan prezesem?

– Firmy taksówkowej EcoCar. Tylko że to nie ma związku z tematem. Otóż zainteresowało mnie 14 historii 14 osób i każdą wolną chwilę poświęcam ich życiu i śmierci.

– Dlaczego właśnie 14?

– Bo w czasie wojny w powiecie garwolińskim było 241 harcerzy Szarych Szeregów, ale 14 z nich zginęło. I ja to badam. Zacząłem od tego, że na grobach niektórych zostawiłem na Wszystkich Świętych listy do rodzin? I tak zbieram ich zdjęcia, dokumenty. Mieli po kilkanaście lat, no dzieci jeszcze? Floriańczyk został zamęczony w garwolińskim areszcie, bo niby kupił broń. Kupił, ukradł – nie wiem, ale miał. I uczeń jego ojca doniósł, że on ma tę broń.

– Bo ojciec był nauczycielem?

– Nie, rzemieślnikiem. Garwolin znany był z kuśnierstwa. I tak: Kotlarski zginął od nalotu, Baranowski od przypadkowego postrzału w lesie, kiedy ktoś z oddziału AK przeładowywał broń? A wie pan, jak trudno ich oznaczyć na zdjęciach? Kiedyś miałem szkło powiększające, a dziś już w komputerze powiększam. Na jednym zdjęciu któryś ma szalik. Szukam go po szaliku na następnych. Po butach, po włosach, po sweterkach. Tutaj to jest Staniszewski i ma taki sweterek, a Różdżka ma taki. No i tutaj na następnym widzimy: to jest Różdżka, a to jest Staniszewski, a to jest Rękawek? Tu pokażę jeszcze taki trudny przypadek: tu Zimny, ale tu ten sam Zimny, a już inaczej wygląda, bo jest różnica pięciu lat. Dzieciak i dojrzały mężczyzna. Na Pawiak wywieziony, miejsce śmierci nieznane? Maszkiewicz dostał zadanie, żeby zawieźć meldunek do Warszawy. Zapieprzył rower, wsiadł i zaginął na zawsze. Rodzina w szoku, że się interesuję. Mówią: umarł z przejedzenia w obozie koncentracyjnym Flossenbürg.

– Z przejedzenia w obozie?

– Amerykanie wyzwolili obóz, on się najadł chleba, bo był głodny, i zmarł na skręt kiszek. Ale to nieprawda, bo zdobyłem dokumenty niemieckie i wtedy jeszcze Amerykanów tam nie było. Po prostu zmarł, nie znamy przyczyn. I już rodzinie prostuję. Mnie się, panie Mariuszu, dokumenty cały czas rozbudowują?

– Kiedy pan zaczął śledzić ich losy?

– 30 lat temu. Byłem wtedy w Garwolinie nauczycielem polskiego i harcerzem oczywiście.

– Przez 30 lat zakończył już pan dokumentację?

– Tego nigdy nie można zakończyć! To jest never ending story! Na przykład dopiero niedawno zdobyłem pierwsze zdjęcie Ryszarda Wieteski – jak on z innymi ludźmi niesie trumnę swojej siostry w czasie wojny – i to jest jedyny wizualny ślad po nim. Rozstrzelali go w ruinach getta? Ale dlaczego?

– Myślę, jaka prawda z tej pana pasji wysnuje się tutaj.

– Wie pan: praca, biznes, akcje, rubryki, procenty – to wszystko w życiu opanowałem, ale warto swoje życie poświęcić innemu życiu. Nawet takiemu, które minęło.

– I co z tym dalej?

– Martwię się, bo książki o nich nikt nie wyda. Dużo zdjęć, droga musiałaby być. Mam pomysł na stworzenie im strony internetowej, ale musiałbym mieć współpracownika informatyka.

– To ja skończę naszą rozmowę ogłoszeniem, że pan Zbigniew Winiarek szuka?

– To może pan napisze, że szukam kogoś emocjonalnego”.